Creepypasta Wiki
Advertisement

Tydzień temu wprowadziłeś się tu z rodzicami. Jeszcze nie wszystko jest rozpakowane, a ty wciąż nie obejrzałeś całego domu.

Wchodzisz na strych starego domiszcza i w zakurzonym kufrze znajdujesz pewien przedmiot. To dziennik z niebieską okładką w kwiaty. Wyraźnie nadgryziony zębem czasu, ma pożółkłe kartki. Czytasz:

"...aż Antoine w końcu... Jest tak bardzo bliski memu sercu, że to prawie wyskakuje mi z piersi na jego widok!... powiedział, że... Tak bardzo się cieszę!"

W wielu miejscach pismo jest zniekształcone i nie możesz rozszyfrować, co kryje. Notatka jest z sierpnia 1894 roku. Przeglądasz kolejne zapiski. Wielokrotnie powtarza się w nich imię Antoine, a autorka podkreśla swoją radość z powodu ich bliskich stosunków. Wpisy z października jednak mają już zupełnie inny wydźwięk. Dowiadujesz się, że właścicielka zaczęła czuć się nieswojo i ma problemy ze snem. Wspomniane są również problemy rodzinne i finansowe. Całość niestety jest mało zrozumiała, bo litery są gdzieniegdzie rozmazane.

Dziennik kończy się na dacie 16 listopada 1894 roku krótką notatką: "Ja wcale tak Antoine pragnę bardzo nie nie nie nie nie". Marszcząc brwi, odkładasz wiekowy przedmiot i schodzisz ze strychu wołany przez rodziców.

Wieczorem jesteś już w "prawie swoim" pokoju - twoje meble są poustawiane tak, jak trzeba i większość rzeczy trafiła do półek. Mimo to, czujesz, że coś jest nie tak. Czujesz się... dziwnie. Nagle słyszysz głośne łupnięcie dobiegające z twojej szafy. Wahasz się, ale po chwili ją otwierasz i widzisz dwa dzienniki leżące na stercie ubrań. Jeden z nich rozpoznajesz - błękitny w kwiaty. Drugi, będący w lepszym stanie, widzisz po raz pierwszy. W brązowej, skórzanej oprawie. Z pewnym niepokojem zabierasz oba przedmioty z szafy. Otwierasz "nieznajomy" dziennik na pierwszej stronie i twoim oczom ukazuje się starannie napisane:

"Własność Antoine"

"Ciekawe, czy chodzi o tę samą osobę, co w tamtym pamiętniku...", myślisz zaintrygowany i czytasz dalej. Notatki są bardzo tajemnicze. Wszystko, co prawda, jest doskonale zachowane i czytelne, lecz treść bardzo zagmatwana. Antoine często urywa myśl i zaczyna nową, zupełnie jakby nagle zdawał sobie sprawę, że miał pisać o czymś innym. Kilkakrotnie padło określenie "moja słodka Marcelle". Idziesz do biurka po niebieski dziennik i oglądasz go dokładnie. Tak jak się spodziewałeś - znajdujesz drobno napisane "Wspomnienia Marcelle" na jednej z kartek. Porównałeś daty wpisów obu autorów - zgadzają się. Znalazłeś się w posiadaniu pamiętników dwojga zakochanych.

Studiujesz tajemnicze dzienniki przez kolejne tygodnie. Z każdą godziną poświęconą na lekturę coraz więcej rozumiesz, ale także zaczynasz widzieć duchy przeszłości domu. Marcelle przedstawia wszystko bardzo powierzchownie i niewinnie - tragedie rodzinne, ginące przedmioty i niewyjaśnione, nocne odgłosy. Antoine odkrywa za to przed tobą te tajemnice - zna sprawcę. Z każdym kolejnym wpisem zauważasz jego roztargnienie i narastający strach. Czytasz: "To wszystko przez J-P. Każę mu przestać, ale nie słucha... J-P znowu chodził nocą po domu. Marcelle popada przez niego w obłęd. Muszę coś z tym zrobić... Cathrine nie żyje... J-P, co się z tobą stało?...".

Żyjesz życiem właścicieli dzienników i własnym śledztwem, co do tożsamości J-P.

Nie jesz. Nie śpisz. Nie chodzisz do szkoły. Cała ta sprawa zaczyna doprowadzać cię do szaleństwa. Za każdym razem, gdy myślisz, że jesteś blisko znalezienia odpowiedzi, odkrywasz w dziennikach coś, czego wcześniej nie zauważyłeś i wszystko się komplikuje. W końcu nie wytrzymujesz. Jesteś zbyt zmęczony, a twój umysł przepracowany. Idziesz spać.



W nocy słyszysz głośny huk i dudnienie kroków na starym parkiecie w swoim pokoju. Gwałtownie się budzisz - nikogo nie ma w twoim pokoju, na zewnątrz szaleje burza, a przez otwarte okno wpada deszcz. Pomieszczenie rozświetla błyskawica i widzisz przed sobą na łóżku dwa otwarte dzienniki. Oba mają strony umazane lepką, rudawą cieczą. W Marcelle napisane: "Nie wierzę... To chyba nie... Antoine, proszę!... PROSZĘ... J...". U Antoine'a: "OBIECAŁEŚ, PRZYJACIELU". Szeroko otwartymi oczami rozglądasz się po pokoju. "Na pewno ktoś tu był... Słyszałem...", myślisz, wciąż nie mogąc wyjść z szoku. Kartkujesz oba dzienniki; w Marcelle znajdujesz mały, złożony na cztery części liścik. Otwierasz go.

"Pragnę być na zawsze z Tobą,/ o! słodka Marcelle,/ dusza ma i serce radośnie dzwonią/ kiedykolwiek zobaczę Cię... Na zawsze Twój..."

Po raz kolejny błysk oświetla pokój, rzucając na ścianę przy twoim łóżku ludzki cień. Czujesz nieprzyjemne ukłucie strachu, ale zrywasz się na równe nogi i podbiegasz do okna. Jesteś na pierwszym piętrze, nie ma nikogo za oknem.

Przez kolejne parę dni nie daje ci spokoju pojawienie się liściku miłosnego od Antoine'a. Nie sypiasz też już w swoim pokoju. Rodzice niepokoją się o ciebie. Decydują się zatrudnić lokaja, żeby zawsze ktoś był w domu, a oprócz tego pomagał utrzymywać dom po przeprowadzce w należytym porządku. Kiedy widzisz mężczyznę po raz pierwszy, wydaje ci się niemożliwe, żeby jeszcze żył. Jest tak pomarszczony i zgarbiony, że wygląda jakby miał kilkaset lat. Grzecznie się z nim witasz, ale gdy tylko masz sposobność przenosisz się jak najdalej od tego człowieka. Śmierdzi od niego starością i ma nieprzyjemnie świdrujący wzrok...

Kolejne zapiski odkrywają przed tobą makabryczne wydarzenia. Każdego dnia pojawiają się nowe notatki. Wkrótce dowiadujesz się, że Marcelle i Antoine... zostali zamordowani. Wskazują na to ostatnie wpisy - w obu dziennikach takie same: "Tak bardzo mi przykro... J-P". Charakter pisma nie należy ani do kobiety, ani do jej ukochanego.

Dni mijają jeden po drugim. Dzienniki pozostają takie same - żadnych nowych notatek. Zamilkły.



Pewnego wieczora musisz zostać sam w wielkim domu z lokajem. Nie masz wyboru - idziesz do swojego pokoju. To jedyne miejsce w domu, w którym możesz się zamknąć na klucz.

Spoglądasz na dzienniki. Tak dawno ich nie czytałeś. Przyniosłeś je tu, kiedy przestały ci "pomagać" w rozwiązaniu zagadki swoich właścicieli. Siadasz przy biurku i otwierasz "Wspomnienia Marcelle". Wyciągasz liścik od Antoine'a i czytasz go jeszcze raz. Wzdychasz. Nic nowego. Ponownie przebiegasz karteczkę wzrokiem. Tym razem coś zauważasz... Nie zwróciłeś wcześniej uwagi na dolny brzeg liściku. Jest odgięty do tyłu... Prostujesz go.

"Pragnę być na zawsze z Tobą,/ o! słodka Marcelle,/ dusza ma i serce radośnie dzwonią/ kiedykolwiek zobaczę Cię... Na zawsze Twój, Jean-Pierre"

Jean-Pierre... To J-P!

Nagle gaśnie światło.

Kiedy ponownie się zapala, masz przed sobą kolejny - nowy - zeszyt. Cienki, w czarnej oprawie. Na pierwszej stronie widnieje: "Dziennik Jean-Pierre'a".

- Paniczu? Jest panicz w swoim pokoju? - z dołu dobiega głos lokaja, ale twoja uwaga jest nazbyt pochłonięta nowym znaleziskiem.

"11 sierpnia 1894
Antoine się zakochał. Rad jestem, że w końcu odnalazł swoją wybrankę serca. Mam ją poznać za tydzień o tej porze. Jestem pewien, że jego towarzyszka jest olśniewającą i czarującą młodą kobietą."
"18 sierpnia 1894
Nie, nie mogę... Marcelle jest naprawdę niezwykła, ale Antoine jest moim drogim przyjacielem. Muszę pozostać mu wierny."
"27 września 1894
Niedługo oszaleję... Nie mogę się dłużej powstrzymywać, bo to uczucie rozszarpie mnie na strzępy... To mnie zabije... Muszę jakoś zwrócić na siebie uwagę Marcelle. Coś wymyślę."
"4 października 1894
Włamałem się do jej domu. Chciałem tylko na nią popatrzeć i podziwiać jej jasne oblicze... Nie chciałem jej przestraszyć... Obudziła się, gdy wszedłem do jej pokoju i zaczęła krzyczeć... Jestem głupcem..."
"13 października 1894
Antoine domyślił się, że żywię do jego Marcelle głębsze uczucia i mnie zbeształ. Powiedział, że rozumie, że mi na niej zależy, ale tak nie wolno. Wiem... Ale nie podoba mi się to, że są coraz bliżej siebie, a Marcelle jak dotąd zna tylko moje imię."
"20 października 1894
Zacząłem ją często odwiedzać. Oczywiście bez wiedzy Antoine'a. Odnoszę wrażenie, że Marcelle i ja całkiem dobrze się dogadujemy. Muszę ją bardziej zainteresować swoją osobą."
"23 października 1894
Zabiłem siostrę Marcelle. Leży w mojej piwnicy. Marcelle ciągle szlocha. Dlaczego? Dlaczego mnie nie zauważa?!... Nie widzi, że zrobiłem to, żeby mi poświęcała więcej czasu..."
"24 października 1894
Antoine jest rozstrzęsiony. Czytał mój dziennik. Jakim prawem ruszył moją własność?! Przecież byliśmy przyjaciółmi! Koniec. Nikt nie będzie mi mówił czy ani jak mogę kochać."
"12 listopada 1894
Odkryto dzisiaj, że zaginął Antoine. Porwałem go dwa dni temu. Powiedział mi, że w imię przyjaźni, dla mnie, zrezygnowałby ze związku z Marcelle, gdyby nie kochał jej z całego serca. Zaklinał, abym zaprzestał tych wszystkich potępienia godnych metod okazywania swojej sympatii. Jeszcze bardziej mnie tym zdenerwował. Ale zależało mi zarówno na przyjacielu jak i ukochanej, dlatego potraktowałem poważnie jego słowa. Uśpiłem Antoine'a eterem i wyciąłem mu połowę serca, żeby nie mógł kochać Marcelle "z całego serca". I żebym mógł być razem z nią. Niestety, Antoine nic nie wspomniał, że do życia też potrzebuje całego serca. Jestem załamany."
"16 listopada 1894
Przyszła dzisiaj do mnie zrozpaczona Marcelle. Słodka Marcelle ze słonymi łzami na policzkach... Zobaczyła ciało Antoine'a i chyba dostała ataku serca. Położyła sobie dłoń na klatce piersiowej i wybałuszyła oczy, z trudem oddychając. Usiadła w moim fotelu, wyciągnęła mały, niebieski notatnik z portmonetki i zaczęła coś w nim pisać. Nagle przestała się poruszać i runęła na posadzkę... Nie mogłem na to patrzeć... Słodka Marcelle... Zawsze miała przy sobie swój dziennik, nigdy się z nim nie rozstawała... Podobnie jak Antoine. Poczułem tak wielkie wyrzuty sumienia, że niemal mnie sparaliżowały. Padłem na kolana i począłem szlochać. Na szczęście było coś, co mogłem zrobić dla nieboszczyków, żeby poczuć się lepiej. Napisałem ostatnie notatki z przeprosinami w ich ukochanych dziennikach, a potem wyciąłem ich serca i zamknąłem w jednym słoiku z formaliną. Ich resztki zaniosłem psom z miejskiego schroniska. Zżera mnie zazdrość kiedy widzę Marcelle i Antoine'a w tym słoiku. Na zawsze już pozostaną razem. Moja słodka Marcelle..."

Zszokowany kończysz czytać. Przechodzi cię mroźny dreszcz przerażenia, gdy słyszysz za sobą głos lokaja:

- Nie powinieneś się tego dowiedzieć, chłopcze... To zbyt osobiste. Dlaczego ci to pokazali? Nie wolno obnażać takich rzeczy śmiertelnikom. Zwłaszcza tak młodym jak ty... Kto jak kto, ale wy, będąc martwymi od ponad stu lat, powinniście o tym wiedzieć, Marcelle i Antoine!

Boisz się odwrócić. Boisz się nawet wziąć oddech. Czekasz, co będzie dalej. Niespodziewanie słyszysz syk starego lokaja tuż przy swoim uchu:

- Paniczu, to chyba nie w porządku, że znam twoje imię, a ty mojego nie. Tak bardzo ją kocham... - Głos staruszka się załamuje. - Dlatego nie mogę dopuścić, by ktokolwiek wiedział w jak haniebny sposób zginęła... Mam na imię Jean-Pierre.




Chwilę potem dołączasz do Marcelle i Antoine'a.

Advertisement