Creepypasta Wiki
Advertisement

Moi rodzice byli chirurgami, a ja rozmawiałem z meblami. Dorastałem w okolicy gdzie pełno było wielkich willi i bogatych rodzin. A napotkanie jakiegokolwiek sąsiada zdarzało się dziwnym przypadkiem. Uczyłem się w domu do 7 roku życia, kiedy kończy się ta historia. Wszystko zaczęło się, gdy miałem 4 lata. Tam sięgają moje pierwsze wspomnienia. Jako mały chłopiec myślałem, że izolacja jest normalna. Zawsze gdy moi rodzice wychodzili prosiłem ich, żeby zabrali mnie ze sobą. Ale powiedzieli, że tylko dorośli wychodzą z domu w bardzo ważnych przypadkach. Oprócz tego nigdy nie miałem żadnych zabawek, czy zajęć. Więc wykształciłem jak to moi rodzice mówili ,,Dziką wyobraźnię''. Zacząłem wytwarzać relację z meblami. Spędzałem dnie rozmawiając z nimi i nadając im imiona. Rodzice wydawali się podsycać moją imaginację dramatycznie zwiększając ilość mebli w domu. Mój ojciec uważał się za złotą rączkę i często tłumaczył mi swoją miłość do konstruowania rzeczy. Wyjaśniając przy okazji jak stworzył poszczególne części. Przez 3 lata pogłębiałem relacje z meblami. Arnold był miękką sofą w salonie, która wydawała się poruszać w górę i w dół, gdy leżałem na niej czytając książkę. Sofia była moim łóżkiem, które delikatnie kołysało mnie do snu. Czasem nawet słyszałem jak pomrukiwało. Gdy kładłem głowę na stoliku w moim pokoju. Klaudio. Słyszałem mocne bicie serca odpowiadające mojemu. Ciągle gadałem z Teodorem, małym krzesłem, które chętnie mi odpowiadało, pomrukiwało i wydawało dziwne wibracje, nawet gdy nie było ruszane. Ale ponad wszystko kochałem Gladys. Największą, najbardziej miękką kanapę w domu. Gladys wydawała się dzielić ze mną oddech. Wszystkie meble wydawały mi się delikatne, ciepłe i pełne życia. To dziwne jak szybko rzeczy się zmieniają. Był poniedziałek moje siódme urodziny. Rodzice byli w swoim warsztacie. Budowali nowy mebel, który miał być prezentem urodzinowym. Pewna kobieta zgubiła się jadąc przez nasze miasto i mimo, że bramy były zamknięte na amen dała radę przedostać się do nas. Zapukała delikatnie do drzwi, a ja podskoczyłem, bo nigdy wcześniej nie słyszałem żeby ktoś do nas przyszedł. Gdy otworzyłem drzwi jej wyraz twarzy się zmienił. Była kompletnie przerażona pociągnęła nosem i się zakrztusiła. Złapała mnie za rękę i zaczęła biec. Jutro skończę 27 lat i rozważam, czy powinienem siedzieć na widowni, gdy moi rodzice zostaną straceni. Nagłówki gazet określiły ich jako najgorszych przestępców. Zdeformowali 168 osób do dnia moich 7 urodzin. Nigdy nie nazwano ich mordercami, bo nikt nie zginął, ale ich zbrodnia była gorsza od morderstwa. 168 osób, do zrobienia 71 mebli, 664 kończyny poustawiane w nienormalny dla normalnych ludzi sposób. Teraz wszyscy myślą, że jestem Buddystą, bo w moim mieszkaniu nie ma mebli. Moi rodzice byli chirurgami, a ja rozmawiałem z meblami.

Advertisement