Creepypasta Wiki
Advertisement

Lucy i Diana od początku darły ze sobą koty. Tak samo było dzisiaj. Obudziła mnie ich walka. Nie reagowałem do momentu, kiedy Lucy wyciągnęła żyletkę. Skoczyłem w ich kierunku, na moje nieszczęście, a raczej na nieszczęście Diany, za późno. Lucy wbiła jej żyletkę w szyję. Chciałem jej pomóc, jednak nie mogłem nic zrobić, więc skróciłem jej cierpienia. Poprzez uduszenie... Później na nich krzyczałem. Nie pamiętam co, pamiętam jedynie, że ich wygoniłem z pokoju. Chciałem zostać sam. Wtedy zorientowałem się, że nie widziałem od początku Julki. Jak zobaczyłem Kapłana, Ange i Lucy idących za Izą, wyszedłem z pokoju. Rozejrzałem się trochę w poszukiwaniu Julki. Znalazłem ją w ogrodzie. Jak zobaczyła krew na moich rękach, spojrzała na mnie ponuro.

- Co się stało? - spytała.

- Lucy zabiła Dianę. - powiedziałem smutno.

- Lubiłeś ją?

- Dianę? Nie, ale nie uważam za dobry pomysł zabijanie siebie nawzajem.

- Ty to mówisz? Jakoś niezbyt to do ciebie pasuje. - lekko się uśmiechnęła.

- Wybacz, ale ja akurat miałem wrak zamiast nerwów, nie lubię być torturowany wiesz? - po tych słowach zachichotała i się do mnie przytuliła. Objąłem ją. - Posłuchaj, musisz uciekać. Nic nie mów. Oni mają jakieś kontakty z Izą, nie podoba mi się jej inteligencja. I jej noga. Ostatnio ją postrzeliłem, a jak ją kilka minut temu widziałem, nie było nic po niej widać.

- Niby jak mam uciec? - przerwała mi

- Widziałem w okolicy bazę rządowych. Mają tam śmigłowce i inne pojazdy, widziałem jeden taki nierzucający się w oczy i prosty w obsłudze. Jego użyjesz.

- A ty? Uciekasz ze mną. - powiedziała

- Nie mogę. Zatrzymam ich, żebyś mogła uciec. Zresztą, jestem teraz zagrożeniem dla społeczeństwa. - wytłumaczyłem jej, czule ją przytulając. - O mnie zapomnisz, znamy się krótko, a ja nie jestem żadnym ideałem. Musisz tylko uciec. - powiedziałem. Poczułem łzy spływające po moim policzku. Po raz pierwszy od dawna płakałem. Julka też płakała, wtulona we mnie. Kilka minut tak staliśmy, po czym ją puściłem

- Chodźmy.

Poszliśmy okrężną drogą. Dostaliśmy się do niestrzeżonej bazy. Zaprowadziłem ją do małego samolociku, wielkości słynnego polskiego "malucha". Dałem jej pilot, wytłumaczyłem jak go użyć. Pocałowałem ją, zanim wyleciała. Miałem nadzieje, że jej się wszystko uda. Wróciłem do pokoju i obserwowałem ciało Diany. Ledwie usiadłem, a Kapłan wbiegł do pokoju

- Ange i Lucy mają problemy! Iza nas zaatakowała! - krzyknął. Wstałem i pobiegliśmy do dziewczyn. Jak już byliśmy pod blokiem, spadło do nas ciało Lucy. Zmiażdżona miednica. Widziałem, że Iza to nie byle wróg. Pobiegliśmy na górę, by pomóc Ange. Do pokoju wpadłem pierwszy. Minąłem Ange i rzuciłem się na Izę. Czas nagle jakby zwolnił. Widziałem jej pięść lecącą prosto na moje podbrzusze. Całymi siłami chciałem tego uniknąć i starałem się wykręcić. Jakimś cudem mi się udało. Jej atak minął o zaledwie minimetry moje ciało. Łokciem uderzyłem ją w potylicę. Siłą impetu wylecieliśmy przez okno. Uderzenia się sypały. Dziury w naszych ciałach rosły. Mięśnie leciały na boki. Jednak ona się szybko regenerowała. Wbiłem jej wcześniej nóż w udo i wystrzeliłem magazynek. Sam nie wiem kiedy. Przygniotła mi krtań. Nagle rozległ się dźwięk nadlatującego śmigłowca. Iza się odwróciła. Tego potrzebowałem. Wyszarpałem się, wyjąłem nóż z jej uda i wbiłem jej w twarz. Jeszcze chwilę walczyliśmy. Wylecieliśmy z wyspy. A właśnie, co do wyspy. Nie powiedziałem wam jednej rzeczy. Jak byłem w hangarze, znalazłem ładunki wybuchowe. Rozłożyłem je w kilku miejscach. To bardzo silne ładunki. Ustawiłem w terminalu czas wybuchu. Czy będę żył, czy nie, wyspa wybuchnie, a ja z nią. Nikt więcej nie ucierpi. Wracając do walki. Spadając złapałem Izę i ją przycisnąłem do swojego siebie. Próbowała się wyszarpać, jednak bez skutku.

- Nie wiem co wam się stało. Chciałem przetrwać i pomóc innym w tym samym, a nagle zostałem opuszczony i zdradzony. Mam nadzieję, że teraz będą szczęśliwi. - powiedziałem po czym uderzyliśmy w ziemię. Mokra plama to wszystko.

Epilog: Ten dzień został wpisany przy pomocy urządzenia znajdującego się w umyśle Kacpra. Kawałki rękopisu zostały odnalezione w szczątkach miasta-wyspy. Po dłuższych poszukiwaniach, nie udało się ustalić miejsca pobytu Ange i Kapłana. Ciała Izy nie odnaleziono. Julka wróciła do domu i pogrążyła się w żałobie, jednak Kacper miał rację i szybko zapomniała o ich uczuciu, znalazła sobie chłopaka, lecz nie była z nim tak szczęśliwa jak z Kacprem. O swoim byłym nigdy nie zapomniała, wspominała go często. Gdy rodzina Kacpra dowiedziała się o jego śmierci, zaczęła świętować. Prokuratura się tym zainteresowało i wyszła na jaw cała przeszłość Kacpra. Był torturowany, bity i prześladowany we własnym domu. Cała rodzina została zabita przez wojsko, które musiało interweniować, ze względu na agresywność oskarżonych.

Advertisement