Creepypasta Wiki
Advertisement

Pisk. Cichy, świdrujący dźwięk w mojej głowie. Otwieram oczy. Leżę w jakimś pomieszczeniu o kolorze kremowo białym. Nie jest to zwykły pokój, ponieważ nie ma on ani ścian, ani podłogi, ani sufitu. Podejrzewam, że znajduję się w środku ogromnej kuli, przez co wszystko, co mnie otacza wydaje się jednolite. Dookoła kremowa biel, nic więcej. Czuję pewien posmak w ustach. Pomimo, iż dobrze znany, nie potrafię skojarzyć go z konkretną rzeczą. Czuję niesamowity lęk. Pomimo, iż nic mnie nie trzyma, nie potrafię się ruszyć. Nagle odzywa się głos. Nie jestem pewna czy w pomieszczeniu, czy jednak w mojej głowie.

"Jeszcze trochę. Jeszcze jakiś czas musisz tu wytrzymać. Wkrótce zrozumiesz" - oznajmia mi, po czym mój strach staje się jeszcze większy.

Leżę w łóżku i płaczę. Nie rozumiem co mi się śniło. Mam dopiero trzy lata, a koło mnie siedzi moja mama i stara się mnie uspokoić. Po chwili zasypiam. Następnego dnia nie pamiętam wydarzeń minionej nocy.

Mam już pięć lat. Leżę w łóżku, zmęczona całym dniem beztroskiej dziecinnej zabawy. Powoli odpływam do krainy snów, gdy znów słyszę ten głos.

"Dziś dowiesz się wszystkiego. Zobaczysz to co musisz zobaczyć, lecz rano nic nie będziesz z tego pamiętać" - oznajmia tym razem. Ostatkami świadomości postanawiam za wszelką cenę zapamiętać to, co zostanie mi pokazane. Nazajutrz z rana budzę się dygocząc na całym ciele, w ustach czuję znajomy posmak oraz jestem przerażona. Próbuję sobie przypomnieć co takiego wydarzyło się tej nocy, lecz jedyne co pamiętam, to owa zapowiedź nocnej wizji.

Lata mijały, a ja dorosłam. Stałam się dojrzałą, pewną siebie kobietą około trzydziestki. Wspomnienia tamtych snów bledły, aż w końcu całkiem zatarły się w mojej pamięci. Aż do dzisiaj... Jest piątek, wróciłam wcześniej z pracy. Mój ukochany wraca dopiero o 17, więc postanawiam wziąć długą, odprężającą kąpiel przed jego powrotem.

"To już dziś..."

Zatrzymuję się w połowie drogi do łazienki. Czy ja coś słyszałam? Jakiś szept? Nie, to musiał być jedynie wiatr. Nalewam wody do wanny, zapalam świeczki oraz przygaszam światło. Leżąc w wannie czuję się odprężona, gdy nagle z ogromną siłą uderza mnie wizja.

Znów jestem w kremowo - białym pomieszczeniu, sny z dzieciństwa wracają. Jestem przerażona. Krew. Widzę dużo krwi.

"To już dziś!" - krzyczy znajomy głos. Uświadamiam sobie, że znam go nie tylko z dzieciństwa, lecz nie potrafię określić skąd. Widzę mojego ukochanego. Boże, to jego głos... W jego oczach maluje się szaleństwo. Krew. Wszędzie jest krew.

"Dziś umrzesz!"

Jego głos jest złowieszczy. Widzę go stojącego w frontowych drzwiach. Obrazy przewijają się coraz szybciej. Słyszę jedynie coraz głośniejsze, wykrzyczane słowa "dzisiaj umrzesz!" i wyraz nienawiści w jego oczach. Budzę się w wannie. Woda już dawno wystygła. Jestem sparaliżowana strachem. Z otępienia wyrywa mnie dopiero dźwięk klucza przekręcającego się w zamku. O Boże. On już wrócił, zabije mnie! Biegnę szybko do kuchni, biorę pierwszy lepszy nóż. Gdy wchodzi do kuchni zauważam, że jest ubrany dokładnie tak samo jak w mojej wizji. Gdy próbuje do mnie podbiec wbijam nóż w jego brzuch. Patrzę na twarz. W jego oczach widzę ten sam wyraz twarzy co w wizji. Lecz nie odbieram go jako nienawiści, lecz jako szok i niezrozumienie.

"Dlaczego to zrobiłaś? Dlacze..." - Jego głos jest słaby, gdy w końcu cichnie. Osuwa się na podłogę, a ja razem z nim. Co ja zrobiłam? Jak mogłam tak postąpić?! Nie wiem co mną owładnęło, ale działałam jak w amoku. Leżę na podłodze, przytulając się do jego martwego ciała. Płaczę, krzyczę, przepraszam go. W końcu wyciągam nóż z jego brzucha i przecinam sobie tętnicę. Zamykam oczy.

Leżę w znanym mi już pokoju. Niezmiennie towarzyszy mi ogromny lęk. Przede mną stoi on.

"Ech kochana..." - mówi głaszcząc mnie po policzku. - "Znów się nie udało, ale będziemy próbować. Pewnie czujesz się zdezorientowana. Widzisz, kiedyś wpadłaś w depresję, choroba postępowała i miewałaś napady agresji. W jednym z nich zepchnęłaś mnie ze schodów, łamiąc mi kark. Gdy wróciła Ci świadomość, widząc swoje dzieło popełniłaś samobójstwo. Jak każdy samobójca trafiłaś do piekła, właściwie nadal w nim jesteś. Ale kochana, ja Cię nie opuściłem. Nie zasługujesz na piekło. Musiałem wiele wycierpieć, po to bym mógł pomóc Ci z niego wyjść. Zaraz ponownie wrócisz na ziemię. Nie będziesz nic pamiętała. Twoje życie zacznie się od nowa. Będę starał Ci się pomóc, czasem udaje mi się odwiedzić Cię w snach, lecz tylko w dzieciństwie, gdy Twoja świadomość nie jest jeszcze ukształtowana. To Twoja 273 próba, w poprzednich zabijałaś mnie za każdym razem w inny sposób. Wierzę, że tym razem Ci się uda to przezwyciężyć Skarbie. Kocham Cię..."

Budzę się w środku nocy. Moja mama tuli mnie do siebie. W mojej głowie są resztki jakiegoś snu. Muszę wytrzymać i mam coś zrozumieć, ale co? Moje powieki są coraz cięższe. Kojące objęcia matki przeganiają strach. Zasypiam...

Advertisement