Creepypasta Wiki
Advertisement

W środku dom wydawał się jakby z innych czasów. Średniowieczny wystrój dodawał mu uroku.

- Właściciel… – zaczął Lee – Powiedział, że jak zniknie z domu jakiś jeden przedmiot to nam kark skręci.

- Musiał być z niego palant – Zaśmiała się Kelly i poszła na górę po skrzypiących schodach. Otworzyła pierwsze drzwi i krzyknęła: To będzie mój pokój. Po czym weszła do środka.

Wnętrze zaskoczyło ją całkowicie. Wystrój w epoce renesansu. Wiekowe meble zrobione z jasnego drewna i wielkie łoże z baldachimem. Naprzeciwko łóżka znajdowało się ogromne lustro. Kelly przejrzała się w nim i przeczesała ręką włosy.

- Chodź pomóż nam wyładować walizki – Powiedział Lee wchodząc bez pukania do pokoju za co Kelly puściła mu wrogie spojrzenie. Gdy schodziła na dół zobaczyła, że dom wydawał się większy niż jej się wydawało. Była ciekawa kto tutaj kiedyś mieszkał.

* * *

Gdy wszystkie walizki były wypakowane zaczęły się oględziny domu. Wieczorem zrobili wielkie ognisko za domem. Tam trawa była wykoszona. Basen również był ale pływało w nim robactwo i glony.

- Mówił ci coś jeszcze ten staruszek? – Zapytał Back.

- Tylko tyle żebyśmy po zmroku nie wchodzili do lasów otaczających dom – Powiedział Lee.

- A co czai się tam coś złego? – Roześmiał się Darc.

- Nie! Nie powiedział dlaczego – Kelly spojrzała w ciemność. Nie widziała nic oprócz drzew i krzewów. Ale wszystko było przerażające. Ciemne i tajemnicze. Pozbawione życia. Rozpalili ognisko i siedli na pniach ściętych drzew.

- Co wy na to żeby opowiadać straszne historie? – Zaproponował Lee.

- Przynajmniej nie tutaj! Ten dom przyprawia mnie o mdłości – Melanie objęła kolana i skuliła się.

- Weź przestań – Popchnął ja Back – Chyba się nie boisz?! – Melanie spojrzała na niego karcącym wzrokiem i zamilkła.

Nie miała ochoty słuchać żadnej ze strasznych historii. – Ja idę do pokoju – Powiedziała wstawiając i ruszając w kierunku drzwi.

- Stój! – Krzyknęła Kelly. Melanie odwróciła się w jej kierunku. Miała nadzieję, że pójdzie ona ją odprowadzić – Dobranoc – Powiedziała i wróciła do rozmowy z chłopkami.

Melanie weszła do środka. Na samym progu przywitał ją chłód. Otuliła się bardziej w narzutę i poszła na górę. Wchodząc po schodach nagle poczuła czyjąś obecność. Odwróciła się ale nikogo nie zobaczyła.

- Ten dom mnie przeraża – Powiedziała sama do siebie – Po co ja się zgodziłam tutaj przyjechać? Zarówno mogłam siedzieć w domu – Stanęła na szczycie schodów i znowu poczuła to dziwne uczucie. Rozejrzała się ale nikogo nie było. Podeszła do poręczy i oparła się o nią. Spoglądała na dół przyglądając się ciemnym kątom. Przeszły ją ciarki po plecach gdy na dole spostrzegła delikatny ruch. Odeszła od poręczy i wbiegła do pokoju zamykając go na klucz. Usłyszała nagle czyjeś kroki. Ciężkie kroki rozchodzące się po całym domu. Ktoś wchodził po schodach. Na ich szczycie przystanął. Wtedy usłyszała sapnięcie. Jakby wydawał je ktoś umierający. Kto to jest do cholery? Zastanawiała się. Serce zaczęło jej bić, czuła jak krew pulsuje jej w skroniach i z ledwością łapie oddech. Podeszła do drzwi i wyjrzała przez szparę na dole. Ktoś szedł w jej kierunku. Widziała jedynie czarne buty z zamszowej skóry i z wielkimi srebrnymi klamrami po bokach. Ktoś przystanął pod drzwiami. Nieznajomy zapukał głośno. Melanie sparaliżował strach. Uciekać? Dokąd! Jedyne wyjście było zablokowane. Szybko jak tylko się dało otworzyła drzwi i wybiegła. Po chwili stanęła. Nikogo tam nie było. Żadnej żywej duszy. Rozejrzała się. Nic nie zobaczyła.

-,,Może to tylko zwidy?” Próbowała sobie tłumaczyć ,,To wszystko przez ten przerażający dom!” – Zawróciła się i weszła do pokoju. Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem. Obejrzała się za siebie i wzruszyła ramionami. Poszła do łazienki. Przejrzała się w lustrze, umyła twarz i przebrała się.

W końcu wsunęła się pod ciepłą i puchatą pierzynę. Zgasiła światło i zamknęła oczy. Nagle na gardle poczuła uścisk. Ktoś ściskał ją z całej siły. Nie umiała złapać oddechu. Nagle uścisk złagodził się. Nie widziała kto jest sprawcą. Było ciemno. Na tworzy poczuła jakąś ciecz a potem przeszywający ból. Kwas! Powoli wyżerał jej twarz. Bulgotał i rozpuszczał skórę. Potem dostał się głębiej. Melanie wiła się po łóżku. Biała pościel pokryta była krwią i kawałkami skóry, która odpadła. Po chwili przestała się poruszać.

* * *

- Gdy tylko zapadł zmrok nadzieje ich został zmyta. Wiedzieli, że zginą, że ciemność ich zabiję” – Zakończył Lee.

- Dobry jesteś! – Powiedział Back – Ale teraz to ja sikać muszę! – I poszedł w krzaki.

- Przecież nie wolno wchodzić po zmroku… – Zaczęła Kelly.

- Wierzysz w te bajki? – Roześmiał się i zagłębił się w krzakach – Co za durnie – Mówił sam do siebie – Wierzą w takie bajki – Back załatwił swoją potrzebę pod drzewem. Niespodziewanie do jego uszu doszedł odgłos łamanych gałęzi. Odwrócił się i rozejrzał. Po chwili nastąpił kolejny trzask – Kelly? – Brak odpowiedzi – Lee? Darco? – Również nikt się nie odezwał – Kelly jak chciałaś popatrzeć to wystarczyło powiedzieć – Plunął na ziemię po czym ruszył w drogę powrotną. Po chwili zorientował się, że nie wie gdzie idzie. Zgubił się.! – Kelly! – Zaczął wołać – Słyszy mnie ktoś? – Jednak nikt nie odpowiedział na jego wołanie. – Back? – Ktoś tał przed nim. To była Melanie. – Co ty tutaj robisz? – Zdziwił się. Melanie stało z opuszczoną na dół głową. Jej włosy zwisały i kołysały się na wietrze – Melanie dobrze się czujesz? – Podszedł do niej. I wtedy zorientował się, że stoi w piżamie i jest bosa – Lunatykujesz? – Potrząsnął jej ramieniem.

- Nic mi nie jest. Poszłam się przewietrzyć. Gorąco mi było – Powoli podniosła głowę. Back zaczął się ze strachu cofać. Jednak potknął się o korzeń i upadł na ziemię. Melanie nie miała twarzy. Spoglądała na niego zakrwawiona czaszka z oczami w oczodołach. Żeby były zaciśnięte – Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – Zapytała i zbliżyła się do niego.

- Co się z tobą stało? – Powiedział z obrzydzeniem.

- Czy to takie ważne? Teraz jesteśmy tutaj sami! – Uklęknęła przed nim – Nie fajnie?

- Nie dotykaj mnie! – Krzyknął. Back wstał i zaczął uciekać. Usłyszał za sobą przeraźliwy krzyk. Odwrócił się na chwilę ale za sobą nic nie zobaczył. Nagle zatrzymał się. Poczuł w brzuchu potworny ból. Odwrócił się by zobaczyć. Coś stało nad nim. Nie widział tego dokładnie. Postać zakrywał mrok. Back osunął się z ostrza i upadł na ziemię. Dotknął rany i spojrzał na palce. Dostrzegł purpurową krew. Chciał się czołgać aby uciekać jak najdalej od tego czegoś ale to coś chwyciło go za ręce i zaczęło ciągnąć.

Po jakimś czasie Back stracił przytomność…

CDN

Advertisement