Creepypasta Wiki
Advertisement
30px-Kobieta.png Ten użytkownik jest kobietą.

— Och, wreszcie! — powiedziałem, kiedy skończyłem robić swoje obowiązki domowe. — Rodzice już wyjeżdżają w delegację. Ekstra! Całą noc będę siedzieć na kompie. Chociaż dobiega już dwudziesta trzecia to i tak lepszy rydzyk niż nic.

Pan

Od razu siadłem na kompa i zacząłem przeglądać swoje ulubione strony internetowe. Po trzynastu minutach usłyszałem coś dziwnego w salonie. Odszedłem szybko od biurka i nerwowym krokiem udałem się w stronę salonu. Nikogo w pokoju nie było... uf! Na szczęście... Ale chwila, czemu mam mokre skarpety?

Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że cała skarpetka była zanurzona w czarnej kałuży niewiadomego pochodzenia. Nagle zauważyłem, że z kałuży do szafy prowadzą czarne ślady butów. Pewnie tata wylał coś przez przypadek... Ale po porównaniu rozmiarów buta, stwierdziłem, że nie mogły to być ślady mojego ojca, ani matki. Zaciekawiony tym, podszedłem do szafy. Kiedy byłem już przed drzwiami serce zaczęło mi mocniej bić. Zebrałem w sobie siłę i prędko ją otworzyłem. W szafie nie było niczego niepokojącego, natomiast wisiała tam biała koszula. "Ja pie*dolę, ale ona śmierdzi". Pomyślałem.

Ze wstrętem na twarzy podniosłem koszulę z wieszaka i zauważyłem, że na plecach koszuli widniał napis: "Weź ją do trumny". Ze strachu rzuciłem koszulę na drugi koniec pokoju. Z trudem udało mi się uspokoić, ale od razu postanowiłem wrócić do swojego pokoju i nie zaprzątać sobie głowy głupotami. W tym momencie nagle zgasło światło. Cholera, pewnie bezpieczniki poszły. Coraz bardziej się niepokoiłem. Wokół mnie była ciemność oraz martwa cisza. Sprawdziłem po omacku czy światła również nie działają.

W sumie to było oczywiste, ale nadzieja matką głupich. Udało mi się natomiast znaleźć swoją latarkę. Wtem cisza zostaje przerwana przez mroczny śmiech. Dźwięk odbijał się od ścian tworząc głuchy pogłos. Szybko włączyłem swoją latarkę. Po zapaleniu latarki zauważyłem, że znajduję się w przedpokoju. Nagle usłyszałem czyiś głos mówiący: "Nie odwracaj się". Po tych słowach ze strachu upuściłem swoją latarkę. Była ona za mną... niestety. Odwróciłem się, ale nie wiedziałem czy to była mądra decyzja. Promień światła był skierowany na czyjeś stopy. Po tym nie miałem już wątpliwości. Nie byłem sam w domu. Prócz stóp postaci nic nie widziałem. Ostrożnie sięgnąłem po latarkę i skierowałem strumień światła do góry. Gdy byłem już przy korpusie postać na moich oczach zniknęła. Była to jednak wielka ulga, lecz nie trwała zbyt długo.

Po chwili znów usłyszałem ten głos, ale głośniej i wyraźniej: "Mówiłem, żebyś się nie odwracał!". W niespodziewanym momencie uderzyły mnie drzwi od przedpokoju wpychając mnie na środek salonu.

— Widzę cię! — rzekł głos. Odchodząc od zmysłów nerwowo machałem latarką w celu znalezienia źródła dźwięku, ale szybko uciekłem z powrotem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i starałem się wziąć głęboki oddech. Po otworzeniu oczu okazało się, że w pokoju nie dominowała ciemność. Źródłem światła okazał się mój komputer. Wziąłem krzesło i usiadłem przed kompem. Naprawdę potrzebowałem chwili spokoju. Patrząc na monitor zobaczyłem, że odtwarzał się czarno-biały film. Film ukazywał chłopca, który płakał zasłaniając oczy rękoma. Ku mojemu przerażeniu słyszałem jego płacz. Ale to niemożliwe. Komputer był nowy i tata jeszcze nie zamontował głośników. Kiedy chłopiec odsunął ręce od twarzy, film przestał być czarno-biały.

Łzy (nazywając to tak) były ciemno-fioletowe. Chłopiec spojrzał na mnie i powiedział z rozpaczą w głosie: "Wybacz mi". Po tych słowach film się urwał, a z monitora wypływała krew zasłaniając ostatnie źródło światła, więc z powrotem włączyłem latarkę. Po całym dniu zrobiłem się strasznie głodny. Poszedłem do kuchni by odgrzać resztki z obiadu. Otworzyłem lodówkę... zwymiotowałem i zacząłem płakać na jej zawartość. Na wszystkich półkach leżały poćwiartowane ciała moich rodziców. Miałem już dość, chciałem wrócić do pokoju się wypłakać. Gdy się odwróciłem zobaczyłem chudą postać mierzącą 3 metry. Był on cały blady. Na jednym oku miał papierową przepaskę, a drugie zasłaniała jego blado-czarna grzywka. Był ubrany tylko w czarne, skórzane spodnie zaplamione krwią.

Powoli zaczął zbliżać się do mnie, a ja ze strachu nie mogłem nawet kiwnąć palcem. Był już przede mną i pochylił się nade mną spoglądając mi w oczy. Ściągnął swoją przepaskę, a widok zmroził mi krew w żyłach. Tam gdzie powinno być oko, była ciemna dziura, z której zaczęły wyrastać druty kolczaste. Ze strachu straciłem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy, obudziłem się w łóżku. Pomyślałem, że musiał to być sen, jednak zauważyłem, że nie jest to mój pokój, ani moje łóżko. Wyszedłem przed dom i zobaczyłem napis: "Witamy w państwowym domu dziecka nr 15". Okazało się, że moi rodzice zostali zamordowani. Policja podejrzewa mnie, gdyż w mieszkaniu znaleziono psychotropy.

Advertisement