Creepypasta Wiki
Advertisement

Moja córka Hania miała pieska, którego bardzo kochała, Ptysia. Tylko że Ptyś był bardzo nieufny i nigdy nie pozwalał jej się pogłaskać. Warczał albo uciekał. Mimo to Hania bardzo się z nim związała.

Pewnego dnia okazało się, że Ptyś jest chory. Nie było za wielkich szans, by go wyleczyć. Parę miesięcy później pies zdechł. Hania była niepocieszona. Gdy już przestała płakać, przygotowaliśmy w ogródku dół, by pochować naszego wiernego towarzysza przez te kilka lat. Hania chciała sama go zakopać, więc powiedziałem:

— Jasne. Pożegnaj go, w końcu był twoim ukochanym pieskiem.

Byłem raczej spokojny, tylko trochę smutny. Stałem pod szarym niebem, podczas gdy Hania kilkadziesiąt metrów ode mnie urządzała pogrzeb zwierzakowi. Tego dnia odbył się normalny pogrzeb Ptysia, tak, jakby nic się nie stało, jednak wcześniej wydarzyło się coś, co mnie zaniepokoiło. Mianowicie moja córka podeszła do mnie i powiedziała:

— Tatusiu, chciałam go pożegnać jak najczulej. Ale on mi się nie daje pogłaskać.

Advertisement