Creepypasta Wiki
Advertisement

Na początku chciałbym uprzedzić, że nie natrafiłeś na mrożące krew w żyłach opowiadanie ani na kolejną historię o pliku pokroju smile.jpg. Postanowiłem tutaj spisać parę moich luźnych refleksji, nieco przekoloryzowanych. Czy ten tekst jest autentyczny? Ciężko mi powiedzieć.

Ostatnimi czasy nie czuję się najlepiej. Natrafiłem na parę zakrętów życiowych, a przerwa od narkotyków bardzo źle wpływa na moją głowę.

Wracałem od mojego kumpla, był dość późny wieczór. Ten spacer wyjątkowo mi się dłużył mimo dobrej muzyki puszczanej w słuchawkach. Muzyka, której słucham nie jest prosta, czasami wymaga skupienia i trzeba mieć coś w głowie, żeby zrozumieć teksty.

W czasie, gdy zastanawiałem się nad sensem jednej z tych piosenek, auto wyjechało zza moich pleców. Przestraszyłem się, ponieważ wcześniej go nie słyszałem. Zamyślony, przez przypadek zboczyłem na środek drogi.

To, że nie uległem wypadkowi samochodowemu, było chyba jakimś cudem. Powinienem ściszyć muzykę i się ogarnąć. Kierowca włączył kierunkowskaz, myślałem, że właśnie wplątałem się w kłopoty, ale zjechał na podjazd jednego z domów. Myślałem, że wszystko jest w porządku, dopóki nie zreflektowałem się, że ów dom nie miał właściciela.

Był cały poobdzierany, szyby były powybijane. Drzwi auta otworzyły się, a ja przyspieszyłem kroku. Ślepo wpatrywałem się w dal, bo przecież patrzenie za siebie to największy błąd we wszystkich strasznych historyjkach. Patrzyłem się na skrzyżowanie. Wtem, zza rogu wyszedł jakiś człowiek. Serce skoczyło mi do gardła i odskoczyłem. Właściwie to nie wiem czemu, typkowi ciężko było cokolwiek zarzucić. Ot, facet jak facet.

Zacząłem się z siebie śmiać i przeprosiłem tego człowieka. Idąc dalej, wpatrując się w asfalt, zauważyłem wielką, czarną łapę, której palce właśnie zaciskały się na mojej sylwetce. Znowu poczułem bezsensowny przypływ adrenaliny, wiedziałem, że to przecież cień drzewa, ale mimo to przestraszyłem się. Tego typu jazdy trwały aż do końca spaceru. Cienie biegnące w moją stronę, tajemnicze sylwetki psów i przeciętni ludzie.

Z upływem każdego dnia jest coraz gorzej. Przez różne historie tracę wszystkich przyjaciół. To jest już ten moment, gdy nie mam obok siebie nikogo. Znasz to uczucie, gdy masz kłopoty z nauką i nałogami, a nie masz żadnego oparcia psychicznego? Mama jest chora, siostra za granicą, a ojciec pochłonięty pracą? Co z tego? Postanowiłem wypełnić luki w moim sercu nienawiścią, a moja krew już dawno zamarzła.

Ostatnio moje przemyślenia są bardzo ciężkie. Mam za sobą parę prób samobójczych. Przyznaj się, że często masz to samo w głowie! Całe życie harujesz jak wół, skreślasz bezsensownie dni w swoim kalendarzu, tylko po to, by ludzie z wyższych sfer mieli co ćpać. Nie zaprzeczysz temu w żaden sposób. Mam gdzieś wszelki detox. Wracając do zamarzniętej krwi, w tym momencie to już raczej zamarznięta wódka, do której przenika czysta nikotyna. W rękach trzymam pętle, teraz już bez wątpliwości.

A jednak — Stop. Nowa myśl natychmiastowo uderzyła mi do głowy. Po co mam to robić? By zwrócić na siebie uwagę wszystkich, już eks-znajomych? By dać im do zrozumienia, że popełnili błąd? Znam na to lepszy sposób. Ooo, tak. Nie mam już nic do stracenia. Wierzę w karmę, więc oddam tym ludziom wszelkie zło. Tak rodzą się psychopaci! Hitler, Stalin, Hussein — oni tylko grzali mi miejsce. To proste, że po takich psycholach musi nadejść ktoś gorszy!

Niech świat szykuje się na moje przyjście.

Advertisement